Nazywam się Piotr Barański. Wraz z moją kochaną żoną Bożenką od 20 lat prowadzimy Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Warnowie na wyspie Wolin. To nie tylko nasza praca, ale też pasja i powołanie. Przez 24 godziny na dobę zajmujemy się opieką i rehabilitacją zwierząt - skrzywdzonych, rannych, potrąconych przez samochody, jeździmy też na interwencję, gdy zostaniemy wezwani. O życiu zwierząt decydują często minuty.
Z zawodu jestem leśnikiem. Przyrodą interesowałem się od zawsze. Jako dziecko spędzałem praktycznie całe dnie w lesie. Godziny mijały mi na obserwowaniu ptaków, tropieniu śladów zwierząt, czytaniu o nich, poznawaniu ich zwyczajów. Wolin to wspaniałe miejsce, na którym można podziwiać dziką przyrodę. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieszkać gdzieś indziej.
Z zamiłowania jestem sokolnikiem. Sokoły to ptaki, które trzeba szanować i podziwiać, za ich drapieżność, szybkość, grację. Praca z nimi to wspaniałe zajęcie. O mojej pasji i umiejętnościach dowiedział się burmistrz Kamienia Pomorskiego. Poprosił mnie o zaopiekowanie się 4 puszczykami. Nie mogłem odmówić. Z ogromną przyjemnością zająłem się małymi puszczykami, chcąc stworzyć im miejsce, w którym będą czuły się dobrze i bezpiecznie. I tak powstał azyl, który wkrótce stał się całym moim życiem.
Początkowo do azylu przyjmowałem różne zwierzęta. Coraz więcej było jednak dzikich i rannych. I tak jest do dziś. Większość zwierzaków trafia do mnie po kolizji z samochodami. W wypadkach cierpią sarny, dziki, zające, szopy… Na naszą wyspę przyjeżdża wielu turystów, w wakacje jest wzmożony ruch. Wiele przestraszonych zwierząt trafia pod koła. Część z nich niestety ginie na miejscu. Wiele udaje się jednak uratować. To właśnie moje powołanie - ratowanie im życia. Opiekuję się zwierzętami, które trafiają do mnie z 4 powiatów – Wolina, Dziwnowa, Międzyzdrojów, Świnoujścia. Jestem na każde wezwanie, mam specjalny samochód, przystosowany do przewozu rannych ptaków i zwierząt. Wypadki zdarzają się cały czas, wiele z nich jest w nocy.
Przyroda uczy wrażliwości na piękno. Staram się żyć zgodnie z jej rytmem. Obserwuję jej zmiany, maluję, przeważnie ptaki, mam swoje wystawy. Preparuję niektóre zwierzęta, których nie da się ratować, by edukować kolejne pokolenia. Brałem udział w badaniach genetycznych wilków. Robię wszystko, by ratować zagrożone wyginięciem gatunki.
Pracy z roku na rok jest coraz więcej. Gdyby nie moja żona, to nie dałbym sobie rady. Bożenka ma wspaniałą rękę do zwierząt. Część z nich tylko jej pozwala podejść do siebie i się karmić. Staramy się jednak, by każde zwierzę mogło wrócić na łono dzikiej przyrody i tam bezpiecznie żyć.
6 lat temu nasze życie się zmieniło. Lekarze amputowali mi nogę z powodu zaawansowanej miażdżycy. Najpierw zaczęła boleć, potem doszło do niedokrwienia i niestety nic, poza amputacją, nie dało się już zrobić. Było ciężko, ale nie poddałem się. Dostałem protezę i z jedną sprawną nogę oraz pomocą żony działaliśmy dalej i pomagaliśmy potrzebującym zwierzakom. Dużo pracy, dużo wyjazdów… Dawaliśmy jednak radę.
Niestety, choroba postępowała, aż w końcu doszło do tragedii. Lekarze musieli amputować mi drugą nogę.
Na wózku inwalidzkim nie mogę pomagać zwierzętom, jeździć do rannych w wypadkach i ratować ich życia – stanę się nieprzydatny! Jestem jeszcze w sile wieku, nadal mogę pracować, nie mogę być przykuty do wózka! Muszę mieć protezę. Niestety, jestem zrozpaczony, bo ich ceny są horrendalne… Proteza, która będzie idealnie dopasowana i dostosowana do moich potrzeb, kosztuje blisko 50 tysięcy złotych. W moim przypadku, gdzie każdy grosz wkładam w ratowanie bezbronnych istot, to kwota zawrotna. A nie mogę zaprzestać opieki nad potrzebującymi zwierzętami!
Dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie. Ta proteza nie jest tylko dla mnie, jest po to, bym mógł dalej pełnić swoją misję. Twoja pomoc pomoże mi w dalszej opiece nad zwierzętami. Proszę, pomyśl o nich, nie chcę zostawić ich samych… Chcę dalej być potrzebny!
www.siepomaga.pl/piotr-baranski
A dlaczego nasze bogate miasto nie pomoże temu Panu pewnie ten urząd miasta ma do takich sytuacji węża w kieszeni a na roz...nie naszych pieniędzy to nie pytają nas. Tylko to powinni nazywać się ludżmi i być wrażliwym na cudze nieszczęścia a nawiązując od pikniku w Przytorze to wstyd żeby taką kwotę uzbierać tyle bogaczy tam mieszka widać jak współczują ludziom wstyd panie radny
Bardzo ładnie idzie zbiórka. Oby tak dalej. Sama zawiozłam im młodego gołębia i wpłaciłam na zbiórkę stówę. Pomóżcie, jeśli los zwierząt, ptaków nie jest wam obojętny. Pozdrawiam serdecznie wszystkich !
Gość • Wtorek [10.09.2019, 18:38:17] • [IP: 31.135.163.***]To ja te latajace szczury tepie a tu taka...je ratuje.PARODIA.
Wpłaciłam na początku zbiórki, szła ładnie teraz trochę przystopowała. Warto pomóc Panu Piotrowi i zwierzętom, którym pomaga.
Trochę to smutne a zarazem wstrętne są pieniądze na różne bzdety nie do końca potrzebne, zbędne i nieprzydatne a dla tak wartościowego człowieka, który niesie pomoc innym NIE MA. Trzeba zbierać a gdzie środki na takie cele, wydaje mi się że są ALE GDZIE i oto jest pytanie
UM niech też powinien pomóc w takiej sytuacji!
Kto wie ile kosztuje jedno strzelanie fajerwerkami z okazji np bez okazji? Coś słyszałem że i 40 tysięcy bo to jest firmą z uprawnieniami. A gdyby zrezygnować z jednego strzelania core zresztą źle wpływa narożne zwierzęta domowe a zwłaszcza dzikie to co by się stało a pieniadze przeznaczyć dla kogoś komu na pewno się przydadzą a zwłaszcza że obsługuje nasze miasto w sprawach do których jest predestynowany
Wystarczy ratowania " paskudnych MEW " ich miejsce jest nad morzem, zalewem a nie na naszych budynkach. Bez końca drążka mordy, ścigają itp. Gościu daruj sobie i zajmi się czym innym.
Właśnie te mewy zeżrą gołębia i nie tylko.Kiedyś tego ścierwa nie było.Sam widziałem jak te dwie mewy zeżarły młodego zajączka.Inwazyjny gatunek do wytępienia.