iswinoujscie.pl • Wtorek [10.09.2019, 17:39:00] • Powiat Kamieński

Ratuje dzikie i ranne zwierzęta. Potrzebuje pomocy, by wciąż być im potrzebny!

Ratuje dzikie i ranne zwierzęta. Potrzebuje pomocy, by wciąż być im potrzebny!

fot. siepomaga.pl

Całe życie pomagał tym najbardziej bezbronnym i skrzywdzonym. Stworzył azyl, w którym opiekę, ratunek i schronienie znajdują ranne, dzikie zwierzęta. Dobre serce nie chroni jednak przed cierpieniem… Pana Piotra zaatakowała choroba. Był w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Amputowano mu obie nogi… Bez naszej pomocy nie będzie mógł dalej pomagać zwierzętom! Prosimy, przeczytaj tę historię. To nie tylko wsparcie dla Piotra, ale też setek niewinnych istnień, które na niego liczą…

Nazywam się Piotr Barański. Wraz z moją kochaną żoną Bożenką od 20 lat prowadzimy Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Warnowie na wyspie Wolin. To nie tylko nasza praca, ale też pasja i powołanie. Przez 24 godziny na dobę zajmujemy się opieką i rehabilitacją zwierząt - skrzywdzonych, rannych, potrąconych przez samochody, jeździmy też na interwencję, gdy zostaniemy wezwani. O życiu zwierząt decydują często minuty.

Z zawodu jestem leśnikiem. Przyrodą interesowałem się od zawsze. Jako dziecko spędzałem praktycznie całe dnie w lesie. Godziny mijały mi na obserwowaniu ptaków, tropieniu śladów zwierząt, czytaniu o nich, poznawaniu ich zwyczajów. Wolin to wspaniałe miejsce, na którym można podziwiać dziką przyrodę. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieszkać gdzieś indziej.

Z zamiłowania jestem sokolnikiem. Sokoły to ptaki, które trzeba szanować i podziwiać, za ich drapieżność, szybkość, grację. Praca z nimi to wspaniałe zajęcie. O mojej pasji i umiejętnościach dowiedział się burmistrz Kamienia Pomorskiego. Poprosił mnie o zaopiekowanie się 4 puszczykami. Nie mogłem odmówić. Z ogromną przyjemnością zająłem się małymi puszczykami, chcąc stworzyć im miejsce, w którym będą czuły się dobrze i bezpiecznie. I tak powstał azyl, który wkrótce stał się całym moim życiem.

Początkowo do azylu przyjmowałem różne zwierzęta. Coraz więcej było jednak dzikich i rannych. I tak jest do dziś. Większość zwierzaków trafia do mnie po kolizji z samochodami. W wypadkach cierpią sarny, dziki, zające, szopy… Na naszą wyspę przyjeżdża wielu turystów, w wakacje jest wzmożony ruch. Wiele przestraszonych zwierząt trafia pod koła. Część z nich niestety ginie na miejscu. Wiele udaje się jednak uratować. To właśnie moje powołanie - ratowanie im życia. Opiekuję się zwierzętami, które trafiają do mnie z 4 powiatów – Wolina, Dziwnowa, Międzyzdrojów, Świnoujścia. Jestem na każde wezwanie, mam specjalny samochód, przystosowany do przewozu rannych ptaków i zwierząt. Wypadki zdarzają się cały czas, wiele z nich jest w nocy.

Przyroda uczy wrażliwości na piękno. Staram się żyć zgodnie z jej rytmem. Obserwuję jej zmiany, maluję, przeważnie ptaki, mam swoje wystawy. Preparuję niektóre zwierzęta, których nie da się ratować, by edukować kolejne pokolenia. Brałem udział w badaniach genetycznych wilków. Robię wszystko, by ratować zagrożone wyginięciem gatunki.

Pracy z roku na rok jest coraz więcej. Gdyby nie moja żona, to nie dałbym sobie rady. Bożenka ma wspaniałą rękę do zwierząt. Część z nich tylko jej pozwala podejść do siebie i się karmić. Staramy się jednak, by każde zwierzę mogło wrócić na łono dzikiej przyrody i tam bezpiecznie żyć.

6 lat temu nasze życie się zmieniło. Lekarze amputowali mi nogę z powodu zaawansowanej miażdżycy. Najpierw zaczęła boleć, potem doszło do niedokrwienia i niestety nic, poza amputacją, nie dało się już zrobić. Było ciężko, ale nie poddałem się. Dostałem protezę i z jedną sprawną nogę oraz pomocą żony działaliśmy dalej i pomagaliśmy potrzebującym zwierzakom. Dużo pracy, dużo wyjazdów… Dawaliśmy jednak radę.

Niestety, choroba postępowała, aż w końcu doszło do tragedii. Lekarze musieli amputować mi drugą nogę.

Na wózku inwalidzkim nie mogę pomagać zwierzętom, jeździć do rannych w wypadkach i ratować ich życia – stanę się nieprzydatny! Jestem jeszcze w sile wieku, nadal mogę pracować, nie mogę być przykuty do wózka! Muszę mieć protezę. Niestety, jestem zrozpaczony, bo ich ceny są horrendalne… Proteza, która będzie idealnie dopasowana i dostosowana do moich potrzeb, kosztuje blisko 50 tysięcy złotych. W moim przypadku, gdzie każdy grosz wkładam w ratowanie bezbronnych istot, to kwota zawrotna. A nie mogę zaprzestać opieki nad potrzebującymi zwierzętami!

Dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie. Ta proteza nie jest tylko dla mnie, jest po to, bym mógł dalej pełnić swoją misję. Twoja pomoc pomoże mi w dalszej opiece nad zwierzętami. Proszę, pomyśl o nich, nie chcę zostawić ich samych… Chcę dalej być potrzebny!

www.siepomaga.pl/piotr-baranski

Źródło: http://mm.swinoujscie.pl/artykuly/61916/